top of page

Wszystko jest na sprzedaż

Dzisiaj odejdziemy na moment od bieżących wydarzeń sportowych, ponieważ chciałbym skupić się na problemie postępującej komercjalizacji w sporcie. Oglądając rozgrywające się wydarzenia sportowe, w zasadzie w każdym z nich, można dostrzec pogoń za pieniędzmi, nieliczenie się ze zdaniem kibiców czy samych sportowców.


Punktem wyjścia do moich rozważań będzie rozgrywany na początku roku Superpuchar Hiszpanii. Już sama pora grania tego turnieju była niezwykła. Do tej pory o to trofeum grano na początku sezonu, teraz zmieniono termin i mecze przeniesiono na styczeń. Postanowiono uatrakcyjnić także format rozgrywek i do zawodów zaproszono nie dwie, ale aż cztery drużyny. Co najważniejsze mecze turnieju były rozgrywane w Arabii Saudyjskiej.



Nie byłoby to może dziwne, gdyby były to rozgrywki o Puchar Arabii Saudyjskiej, ale mówimy przecież o rywalizacji najlepszych hiszpańskich drużyn. Władze federacji postanowiły, że w środku sezonu najlepszym miejscem do walki o krajowe trofeum będzie odległy kraj, dodatkowo niezbyt mocno dbający, o przestrzeganie praw człowieka. Oczywiście protestowali kibice, którzy woleliby oglądać popisy swoich ulubieńców na stadionie w Hiszpanii, a nie w dalekim kraju, które nie słynie z wybitnej gościnności.


Lekko oburzyli się także piłkarze, ale podobnie jak kibice zostali szybko uciszeni. Tak postanowiła federacja i koniec. Trzeba grać i już. Władze tłumaczyły, że futbol powinien otwierać się na nowe rynki, a turniej pozwoli zdobyć kolejnych fanów na Bliskim Wschodzie. Dodatkowym, wcale nie tak małym, bonusem była kwota 40 milionów Euro dla związku, które miały być w części przekazane klubom, a w części miały trafić do amatorskiego futbolu i drużyn kobiecych. Powyższy przykład ilustruje, w jakim kierunku zmierza nie tylko współczesny futbol, ale także współczesny sport. Niestety zmierza on tam, gdzie zapłacą więcej. Kibice woleliby żeby lokalne drużyny grały w ich kraju, piłkarze pewnie też nie chcieliby dalekich lotów w środku sezonu, ale wszystkie te głosy są ignorowane i zagłuszane kolejnymi wielkimi sumami, jakie płacą sponsorzy, by móc gościć najważniejsze sportowe wydarzenia.



Fani sportów muszą sobie zdawać sprawę, że odbija się to na poziomie widowiska. Nie da się być przecież w formie przez cały rok. Tymczasem zawodowy sportowiec, bez znaczenia czy jest to piłkarz, tenisista, kierowca czy siatkarz, gra praktycznie przez dwanaście miesięcy. Taki przeładowany wydarzeniami kalendarz mamy zwłaszcza w tenisie, gdzie pod koniec sezonu, większość zawodników modli się o jak najszybsze wakacje. Podobnie jest w Formule 1, gdzie jeden sezon się kończy, a za chwilę zaczyna się następny.


Czasu na odpoczynek jest mało, ale zarządzających nie bardzo to interesuje. Oni mają tylko jeden cel ‑ zarobić jak najwięcej. Działacze widzą w sportowcach głównie produkt, który należy sprzedać, w możliwie jak największym wymiarze. Jeśli piłkarz ma miesiąc wolnego, to można łatwo skrócić mu wakacje dodając kolejny turniej czy zmieniając format rozgrywek, by dodać kilka spotkań ekstra. Nie jest to na pewno działanie dla kibiców, by mogli zobaczyć więcej ciekawych meczów czy wydarzeń. W tym wypadku więcej nie znaczy lepiej. Sportowcy to nie maszyny i zasługują na solidny odpoczynek.


Jestem przekonany, że wydłużając wakacje, z pewnością podniósłby się poziom sportowy widowisk. Niektórych meczów nie da się oglądać, a bierze się to głównie z przemęczenia samych sportowców, którzy starają się oszczędzać w mniej ważnych meczach. Mam tutaj radę dla wszystkich dyrektorów i prezesów odpowiedzialnych za format i kalendarz rozgrywek. Starajcie się w waszych dyscyplinach o zmniejszeni liczby spotkań i wydarzeń. Wypoczęci sportowcy zapewnią lepszy spektakl i w konsekwencji dostarczą większych pieniędzy niż dodawanie kolejnych wydarzeń na siłę.


Mateusz Wojtkiewicz

32 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

XXL W MODZIE

Post: Blog2_Post
bottom of page