top of page

#kulturazmarkosiem

Kultura to moje drugie imię, dlatego w Tworzywie chce się zajmować tym działem #kulturazmarkosiem, a teraz już na sztywno. Moje życie kulturalne rozkwita, bo mam więcej hajsu i czasu na kulturę. Wiecie nowa praca, nowy rok, nowy ja no i tak wyszło, że Nowy Ja odwiedziłem dwie wystawy. Nie wiem, czy przed, czy po Cosmosie – generalnie nie zagłębiajmy się w chronologie, bo nie o to tu chodzi.

Kiedy myślicie kultura co przychodzi wam do głowy? Tak, tak, tak – disco polo! Przecież to idealny temat, disco słuchamy, kiedy jesteśmy szczęśliwi, smutni, kiedy tego chcemy lub nie, wesela, urodziny czy też jazda komunikacja miejska. Królowa muzyki zawsze nam towarzyszy.


Co? – Wystawa efemeryczna „Disco Relaks”.

Gdzie? – W PME w Warszawie.

Jak? – Całkiem spoczko raczej warto niż nie.

ILE? – Wjazd za free, aż mi się oczy ze szczęścia zaświeciły.


„Disco Relaks” opowiada o kulturowym fenomenie disco polo – które można nazwać „soundtrackiem” polskiej transformacji lat 90”. Z mordeczkami wbijamy przez główne wejście. Piękne, kolorowe farfocle/korale uwieszone framugi drzwi otwierały całą wystawę – czułem się jak u babci na wsi. Telewizory, na których wyświetlają się teledyski 2 przebojów, które każdemu kojarzą się z disco: „Mydełko FA” oraz „Wszyscy Polacy”. Grubo już na wejściu, ale tak szczerze to czegoś takiego właśnie się spodziewałem. Stare kasety, nagrywane pewnie przez „piratów z Karaibów”. Mnóstwo kiczowatych ozdób, płyty winylowe i muzyczne pocztówki. Shazza w Playboyu i ten idealnie zakryty kawałkiem papieru sutek. Wystawa nie miała ograniczenia wiekowego wiec to rozumiem, ale w głębi serduszka śmiechłem. Nawiązania do twórczości nurtu naiwnego, mnogość obrazów im rzeźb i ich powiazania z estetyką disco polo. Wystawa niestety krótka, 30 min to max przy naprawdę szczegółowym oglądaniu wszystkich eksponatów/instalacji. Za mało Zenka Martyniuka, za dużo Millera z Boysów.



Najbardziej kulturalne miejsce w warszawie? Taaak!!! Pałac Kultury i Nauki!



Co? – DRGANIA.

Gdzie? – W Galerii Studio w Warszawie.

Jak? – Mocno przehajpowane/spodziewałem się czegoś więcej.

ILE? – Generalnie mało + ziomek ugadał za jakieś grosze.


„[…] artysta opisuje i porządkuje wizualne przejawy protestów publicznych w Polsce po 2016 roku. Po drugie prowadzi refleksję nad własnym uczestnictwem w oddolnym ruchu społecznym”.





Po kimś, kto otrzymał nominację do agencji Magnum oraz miał wystawy w Zachęcie, Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, w Atlasie Sztuki w Łodzi oraz w Photographers’ Gallery w Londynie spodziewałem się czegoś „wow”. Rafał Milach jest fotografem i artystą, założycielem i uczestnikiem kolektywu Sputnik Photos. I to właśnie on był jednym z głównych autorów tej wystawy. Osoby średnio śledzące wydarzenia polityczne, protesty itp., nawet z pomocą gazetki średnio ogarniały co jest pięć. Wszystko miało swój klimacik, ale ja go w ogóle nie kupowałem. Zaciekawiły mnie dwie rzeczy: instalacja na podłodze wyglądająca jak oś czasu estetycznie podzielona kolorami (podział na poszczególne protesty i te w których brał udział artysta) oraz timelaps’e z kobietą odpalającą race. Pomimo znajomości przebiegu większości protestów przedstawionych na wystawie, symboliki używanej podczas nich, a nawet ludzi, którzy się tam przewijali to suabo, mało, twardo i kwaśno. Czasowo nie wyglądało to lepiej – +/- 30 minut.


„Korektor: W sensie, że zwiedzanie tyle trwało, czy Cię wywalili?

Ja: Tyle trwało zwiedzanie.”



Wyjście i tak uważam za udane, ale to chyba ze względu na „towarzyszy”. Pierwszą wystawę polecę dlatego, że po zakończeniu zwiedzania można obejrzeć kolejne, o innej tematyce na parterze. W naszym przypadku trafiliśmy na coś o łosiach lub nawiązując do tekstu Bartka myszojeleniach. Drugą polecę, bo to mój tekst i po prostu mogę.


Mati

174 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

XXL W MODZIE

Post: Blog2_Post
bottom of page