top of page

Cosmos Muzeum

Zdjęcie autora: Tworzywo - Gazeta studenckaTworzywo - Gazeta studencka


„To muzeum złudzeń, sztuki cyfrowej. Jest interaktywne, fascynujące i nieprzewidywalne. Naszą misją jest, aby Twoja wizyta była zabawną, wciągającą i przyjemną. Mamy ponad 50+ eksponatów, które rozbudzą Twoją ciekawość”.


Eee… no nie wiem.


Kiedy przedłużył się mój sylwestrowy wypad do Warszawy, a kac i emocje opadły, odczułem chęć zrobienia czegoś. Taka luźna myśl: piwko, spacer, może kino. Opcji było wiele, lecz wybór padł na Cosmos Muzemu. O muzeum dowiedziałem się od znajomych oraz ze zdjęć na Instagramie, które wyglądały magicznie: światła, lustra, kolory - po prostu… kosmos!



Weekend po sylwestrze, godzina plus/minus kolacja. Zainteresowanie ludzi było spore, choć minął już ponad miesiąc od oficjalnego otwarcia (45 minut stania w kolejce). Cosmos Muzeum znajdziecie przy ul. Łuckiej 15. Bilety ulgowe kosztują 29 zł, a normalne 36 zł. Pierwsza myśl: Nie tak źle jak na W-wa. Start zwiedzania: jakiś tunel z dymem generujący mini tornada oraz dziurawe lustro przez, które części ciała twoje oraz partnera są wymieszane jak puzzle. Twoje oczy, jej mały nos, twój uśmiech i na koniec zgrabny podbródek. Trochę śmiesznie, troszkę dziwnie, kiedy uświadamiasz sobie, że tak właśnie mogą wyglądać wasze dzieci. Idąc dalej trafiamy na małą kolejka do jakiejś instalacji, wspólnie z dziewczyną stwierdzamy, że wrócimy do niej później, co niestety nie miało miejsca - był to pokój wypełniony lustrami oraz światełkami stwarzający złudzenie niekończącej się przestrzeni, który podobno jest najfajniejszą instalacją w muzeum, co odzwierciedlała kolejka, przez którą zrezygnowaliśmy z tego eksponatu.



Do atrakcji, które pozytywnie mnie zaskoczyły mogę zaliczyć labirynt pełen luster, w którym trzeba było uważnie stawiać każdy kolejny krok oraz dwie instalacje z użyciem światła. Pierwsza pokazująca ruch powietrza wokół nas oraz białe plamki uciekające przed nami, mniej więcej tak jak kurz spod łóżka, gdy je rozkładasz. Druga, światła tworzące efekt trójwymiaru i czerwone sznurki były spoko, ale tylko pod względem estetycznym. Pokój Amesa, czyli rodzaj pomieszczenia, w którym, dzięki specyficznemu układowi ścian powstaje ciekawe złudzenie optyczne. Po wejściu dwóch osób, jedna wydaje się być wysoka, a druga malutka - „5/10”, znajdziecie to w każdym muzeum iluzji. Pokój z przymocowanym stolikiem do ściany, dzięki któremu wyglądasz jak spiderman czy inny man. Zdjęcia na Instagramie przedstawiały, wyżej opisany pokój, jako pełen różowych balonów. Na miejscu niestety, balonów brak (no dobra, trochę przesadziłem, ale dwa napompowane i trzy z których schodzi powietrze to troszeczkę mało). Okulary odwracające obraz - bez komentarza. Parę luster, które wyszczuplały/pogrubiały itp., zajęły moją uwagę na 5 minut. Generalnie pierwsze piętro nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Instalacje działały, ale jakoś źle, jakoś słabo - tu coś odpadało, tam czegoś brakowało.



Tak więc, IMO suabo i za 30 złotych bieda, chociaż zdjęcia na insta wychodzą bajeczne. Raczej nie wybiorę tam się więcej, a znajomym też nie będę polecał. Miejsce stworzone do zrobienia ładnych zdjęć i tylko do tego. Fajna atrakcja dla dzieci i osób, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia z tego typu iluzjami lub miejscami na wzór Centrum Nauki Kopernik.


Mateusz Markowski

83 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

XXL W MODZIE

MY - opowiadanie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page